siostraHiacynta - 2010-11-11 21:11:14

OZDOBIONA KRZYŻEM

Najpiękniejsze owoce rosną jednak na drzewie Krzyża. Wprawdzie Zakon Najśw. Duszy Chrystusa, pomyślany przez M. Tajber nie ma być nastawiony na specjalne wyszukane, jak mówiła, pokuty i umartwienia. Krzyż Chrystusowego cierpienia i umartwienia i tak siostry poniosą, ale radośnie, bez skargi, mówiąc sobie: "nie będę cierpieć, choć będę cierpiała". Umartwienie wynikające samo z ziemskich warunków życia nie przestrasza, gdy się je widzi w blasku miłości. Krzyż niesiony z miłości bardziej ozdabia niż ciąży.

Osiągnąwszy upragnione zatwierdzenie swego dzieła M. Tajber wchodzi w okres życia głębszy ale też i boleśniejszy. Zachowuje żywość właściwą młodości, temperament zrównoważony, optymizm i zdolność szerokiego patrzenia. Obserwator M. Tajber w celu zebrania materiału do studium charakterologicznego zapisał: "Matka Założycielka, kobieta lat 60-ciu, średniego wzrostu, postać o pełnych kształtach. Postawa jej pewna, wyrażająca poczucie godności osobistej, wzbudzająca szacunek. Ruchy spokojne, miękkie i delikatne... Chód poważny, równy, spokojny... Wyraz twarzy skupiony lecz nie marmurowy... Spojrzenie piwnych oczu głębokie. Można powiedzieć, że odbija się w nich... tajemnicza głębia życia psychicznego... W działaniu jest rozważna, stanowcza i zdecydowana. Zanim da odpowiedź decydującą, rozważy wszystko za i przeciw. Pracę organizacyjną prowadzi planowo. Ma dar koncentracji w działaniu... Posiada zdolność przyjaźni, kontaktowność w stosunku do osób na różnym poziomie inteligencji...".

W ostatnim dziesiątku lat życia cechuje ją szerokie, horyzontalne widzenie świata. Wchodzi w cierpienia "ludzkiej rodziny", bada przyczyny klęsk społecznych natury moralnej oraz poszukuje środków zaradczych. Dochodzi do stwierdzenia, że konieczna jest głębsza świadomość społeczna w członkach Kościoła, albowiem i dzisiaj Chrystus pragnie kontynuować swoje dzieło zbawcze, przez pośrednictwo swego Mistycznego Ciała. Potrzeba przeto, aby każdy z nas przeżywał swoje powołanie, prace, cierpienia i doświadczenia w łączności z Chrystusem niosącym Krzyż.

Czego innych nauczała, to też i sama zachowała w chwili najboleśniejszej próby. Wolna od Urzędu Przełożonej Generalnej lecz nadal uważana i otaczana szacunkiem jako Założycielka, przenosi się na wiejską placówkę w r. 1961. Rozstaje się z domem macierzystym pogodnie uspokajając umysły sióstr aktami dziękczynienia Bogu: "Dobrze, Wola Boża, Wola Boża!" daje świadectwo posłuszeństwa i przywiązania do Kościoła świętego. Wzbudza akty miłości powszechnej i darzy nadal wszystkich uśmiechem.

Półtora roku trwała jej rozłąka z kolebką Zgromadzenia. Choroba przewodu pokarmowego i wynikłe stąd powikłania w niczym nie naruszają jej zwykłego pokoju ducha. Lekarza opiekującego się nią w ciężkiej chorobie zadziwia szerokimi zainteresowaniami, sprawami otoczenia. Kościoła i świata. W dzień przed śmiercią wypowiada z uśmiechem do sióstr słowa: " Niech siostry żyją Panem Jezusem i kochają siebie nawzajem ". Patrzący na nieprzytomną już chorą odnosili wrażenie, że dusza jej jest już całkowicie w ręku Boga.

Zmarła 28 maja 1963 r. w Siedlcu pod Krakowem i pochowana została na prądnickim cmentarzu w Krakowie. Życiem swoim i dziełami oddała cenne świadectwo wierności postanowieniu Stowarzyszenia z r. 1929: "Będziemy zawsze posłuszne Kościołowi, choćby i do tego doszło, że skasowaliby nasz zakon zupełnie". Wierność tę potwierdził abp Wojtyła w pogrzebowym kazaniu: "Była posłuszna Kościołowi, chciała być posłuszna, i taką ją oddajemy Bogu".

Noom Hotel Niamey