Przyjaciele Najświętszej Duszy Chrystusowej.

Forum o tematyce religijnej, powołaniowej, młodzieżowej.


#1 2010-11-19 21:26:11

 Elizabeth

Wyróżniona Duszyczka

11442361
Zarejestrowany: 2010-11-18
Posty: 61
Punktów :   

Bierzmowanie, animator, grupa domowa cz.3

Bierzmowany, animator, grupa domowa na drodze przygotowania do sakramentu bierzmowania
Skuteczność ewangelizacji w małych grupach
Zdecydowana większość uczniów podkreśla skuteczność ewangelizacji w małych grupach. Uważają oni, że spotkania pomogły im w umocnieniu wiary i przemianie. Natomiast głoszone Słowo Boże pomogło im w odkryciu żywej relacji z Jezusem. Inni z kolei twierdzą, że spotkania przyczyniły się do oddalenia ich od Pana Boga. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku wpływ na ich opinię miała postawa animatorów. „Nasza animatorka zawsze bardzo sumiennie przygotowywała się do każdego spotkania. Przynosiła nam ciekawe artykuły o ludziach, którzy w różny sposób doświadczyli miłości Bożej. A także starała się odpowiadać na nasze pytania, które zazwyczaj były bardzo uszczypliwe i często wymagały przemyślanych odpowiedzi. Dzięki tym spotkaniom zaczęłam chodzić do Kościoła".
Animatorzy zwracają uwagę, że głoszone prawdy nie mogą być oderwane od rzeczywistości i niezastąpione jest łączenie głoszonego słowa ze świadectwem życia. Oto wypowiedź jednej z animatorek: „Najlepsza jest ewangelizacja jeden na jeden, dlatego im mniejsza grupa, tym lepiej. W małej grupie jest większe prawdopodobieństwo na rozbudzenie zaufania względem siebie i otwarcie serca". Według opinii kilku osób, w małej grupie jest możliwa ewangelizacja, ale nie formacja. Ta powinna być pogłębiana w grupach działających przy parafii.
Wielu animatorów zwraca uwagę na środowisko głoszenia Ewangelii. Praktyka pokazuje, że spotkania odbywają się w domach kandydatów, ale bywa jednak też tak, że animator zaprasza do siebie całą grupę. Jednak najczęstszym miejscem spotkań jest salka katechetyczna w parafii. Ewangelizacja bywa utrudniona właśnie ze względu na atmosferę w rodzinach uczniów. „Dziewczęta przychodzą na spotkanie przesiąknięte poglądami liberalnymi (zwłaszcza dotyczącymi moralności) i trudno jest im słuchać Słowa Bożego i odnaleźć siebie w danym Słowie. [...] Choć muszę przyznać, że ciągle podejmowane próby, umiejscowienia siebie - swojej rzeczywistości - w Słowie, w małych grupach zmuszają uczestników chociaż przez ten czas spotkania jeden raz w miesiącu do rozważań i spojrzenia na siebie i swoje życie trochę z innej strony, co zapewne nie jest możliwe na spotkaniach w wielkich grupach, które raczej stwarzają jakąś anonimowość, zamiast indywidualnie poruszać uczestników. Dlatego uważam, że małe grupy mają bezpośredni wpływ na każdego uczestnika spotkania, ponieważ każda z osób dzieli się konkretnym słowem ze swojego życia, dając nieraz swoje świadectwo, zarówno animator jak i uczestnicy spotkania".

Pomoc małych wspólnot w odkryciu przed młodym człowiekiem jego miejsca i roli w Kościele
Większość odpowiedzi na pytanie dotyczące roli małych grup w odnalezieniu przez młodzież swojego miejsca w Kościele była pozytywna. Uczniowie wskazywali, że dzięki dzieleniu i przykładowi animatora nastąpiło ich zbliżenie się do wspólnoty Kościoła i Pana Boga, przejawiające się w częstszym praktykowaniu sakramentów (Eucharystia, sakrament pokuty i pojednania) oraz żywym kontakcie z Jezusem. Wspólne wnioski pomogły wielu uczniom w zrozumieniu własnej słabości, grzechu i potrzeby walczenia z nim. Dostrzegając bierność w zaangażowaniu w życie Kościoła, w wielu z nich zostało wzbudzone pragnienie posługi potrzebującym oraz chęć zaangażowania się w życie parafialne. „Gdy zbliżał się koniec przygotowań i przyjęcia sakramentu bierzmowania, z grupy 13-osobowej dotrwały tylko 4 osoby. Myślałem, że i ja nie dotrwam do końca. Koledzy złośliwie pytali mnie: «Po co marnujesz czas na jakieś tam spotkania, które i tak ci nic nie dają?» Ale wtedy jeszcze bardziej angażowałem się w te spotkania, jakbym chciał im zrobić na złość. Kiedy nadszedł czas bierzmowania i kiedy stałem przed Biskupem to wówczas obiecałem Panu Bogu i sobie, że będę się starał uczynić moje życie lepszym. Na początku to mi nie wychodziło, ale teraz (prawie rok po przyjęciu sakramentu) staram się w «pełni» oddać Bogu, sumiennie uczestnicząc w niedzielnej Eucharystii, nabożeństwach majowych, czerwcowych, różańcu, roratach, a jeśli mam taką możliwość, to wyjeżdżam na rekolekcje lub na spotkania młodych, jak choćby to ostatnie w Hamburgu. Za rok również planuję jechać na takie spotkanie, oczywiście «wciągając» moich znajomych. A zaczęło się to wszystko od Animatorki, która naprowadziła mnie na właściwą drogę. Wszystko to zawdzięczam Bogu".
Jednak nie wszystkie wypowiedzi są takie entuzjastyczne i optymistyczne. Pojawiają się bowiem zarzuty braku pomocy ze strony osób odpowiedzialnych za formację w przypadku kryzysu wiary. Natomiast forma spotkań zaproponowana przez animatorów jest często uważana za nudną i mało interesującą (czytanie w trakcie spotkań tekstów z podręcznika). Nauczanie Kościoła, wiele prawd proponowanych przez niego jest bagatelizowanych, krytykowanych lub wręcz odrzucanych. Niemniej postawa świadka przyczynia się do poszukiwania prawdy i wzorców w otaczającym świecie.
Niektóre osoby podkreślają brak wartości całej formacji, bowiem spotkania odbywają się nieregularnie, a osoby prowadzące je są nieprzygotowane. Młodzież większą uwagę zwracała na postawę, podejście, kulturę animatora niż nawet na jego wiedzę teologiczną czy świadectwo wiary. Odnosiło się to szczególnie do pierwszych spotkań. Uczniowie dość dokładnie wypunktowali niesystematyczność spotkań zarówno ogólnych, jak i domowych. „Spotkania nie miały wpływu na moje życie, bo czy można powiedzieć, że dosłownie godzina spotkania na pół roku może mieć wpływ na egzystencję lub radykalne zmiany?"
Zwraca się także uwagę na brak szacunku ze strony osób duchownych i świeckich w przygotowaniu katechetycznym do bierzmowania. Na „uwagę" zasługuje wypowiedź jednej z uczennic, która niestety ma mocne zabarwienie negatywne. Jednak nie można tego głosu zlekceważyć i przejść dalej jakby nic się nie stało: „Dowiedziałam się wtedy, jak będzie wyglądać nasze przygotowanie do sakramentu bierzmowania. Spotkania, animatorzy, grupy domowe. W pierwszej chwili pomyślałam - super! Brakowało mi osoby, osób, z którymi w «realu» mogłabym podyskutować na takie tematy. [...] No więc czekałam z rosnącą niecierpliwością na inaugurację grup domowych. Nie zraził mnie fakt, że trafiła mi się grupa... niezbyt zainteresowana dyskusjami, że tak delikatnie to ujmę. Ani też czas, w którym odbywały się sobotnie spotkania (9 rano!!! Normalni, pracujący ludzie wtedy odsypiają tydzień!). Czas dowlókł się wreszcie łaskawie do Wielkiego Dnia. Z ucieszoną gębką i indeksem w dłoni powitałam w moim domu szanownego Pana Animatora i moją grupę. Pan wszedł, usiadł, powiedział nam parę słów organizacyjno-informacyjnych, po czym otworzył książeczkę i zaczął z niej na głos czytać. Przeczytał parę zdanek, zadał ze dwa mało znaczące pytanka, po czym oficjalnie zakończył ceremonię. Jakby to rzec... nie byłam zbytnio usatysfakcjonowana. Ale - jak zwykle trzymałam «język za zębami», czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Niestety - «im dalej w las, tym więcej drzew»... Więcej spotkań w grupach nie uświadczyliśmy ani razu. Nie wiem z czyjej winy, dociekać nie będę, bo i po co? Ale to nie był koniec tej historii. [...] Pozostały mi spotkania w dużych grupach. [...]. Spotkania sobotnie bywały jakby to rzec... mili-tarnie zdyscyplinowane. Pobudka 9 rano! Biegiem Marsz! Na krzyż patrz! Prezentuj indeksy! Do liczenia i identyfikacji! A spróbuj człowieku trzy razy nie być! Pisma w dłoń! Otwierać! Czytać! Bez dyskusji! A teraz klepać formułki! Raz, dwa, raz, dwa! Tempo! [...] Niestety prawda jest taka, że człowiek chronicznie do czegoś przymuszany, strofowany i na dodatek traktowany jak trzoda pastewna (wybaczyć proszę metaforę), staje się bardzo pesymistycznie do tego nastawiony... żeby nie rzec wrogo. [...] Nie wiem, kiedy zdecydowałam, że czas uciekać z tego jarmarku. Może to było po lekcji przyjmowania komunii: «Szerzej usta! Na dwa palce!» A może po przemyśleniu, że więcej doświadczam Boga czytając poezję na polskim niż w kościele na spotkaniach. Boże wybacz, ale byłam tak zdesperowana, że już nie wiedziałam, co robić? Przestałam chodzić na jakiekolwiek spotkania [...] Zdecydowałam się nie przystępować do tego sakramentu, który zamiast przybliżać mnie do Boga, oddalił mnie od wszystkiego, z Kościołem na czele. [...] Dlaczego tak się stało? Kto zawinił? Ja? Ksiądz? Animator? Dlaczego znalazłam Boga za pomocą literatury, poezji, Internetu, własnych przemyśleń, ludzi z którymi przyszło mi dyskutować (w większości nawet nie katolików), a nie Kościoła?"
Ta wypowiedź jest bardzo wstrząsająca, ale czy zbyt często nie eliminujemy takich głosów, by uspokoić siebie, że jeszcze nie jest tak źle. Oczywiście nie jest jeszcze źle, ale nie możemy udawać, ze jest bardzo dobrze, nawet jeśli posiadamy bogate w treść programy i podręczniki. Oczywiście mamy również wiele pozytywnych przykładów prowadzenia grup domowych i ich znaczącej roli w nawróceniu, rozwoju wiary i zaangażowania się młodych w życie Kościoła. Jednak pewien niepokój powinno budzić w przygotowujących to bolesne wyznanie młodej osoby i pobudzać odpowiedzialnych za przygotowanie o dojrzałą postawę ich samych w przygotowaniu do sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej.


"Kto chce naprawdę odnaleźć samego siebie, musi nauczyć się obcowania z przyrodą, bo oczarowanie jej pięknem wprowadza bezpośrednio w ciszę kontemplacji." JAN PAWEŁ II

Offline

 
"Powiadają, że na szczytach gór bliżej do Ciebie, a ja wiem, że i w dolinie Gehenny Jesteś tak samo blisko..."

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
amonzi.pl leżak ogrodowy